No właśnie, jak się czujesz? Dzisiaj mija 7 dzień w praktykowaniu naszej zmiany osobistej . Czy analizowałeś każdy dzień i wykonywałeś proponowane zadania? Jeśli tak, to jestem z Ciebie naprawdę bardzo, bardzo dumna! i powiem za chwilę dlaczego. Jeśli nie, wcale się nie gniewam, ani nie jestem zawiedziona. W końcu to Ty podejmujesz decyzję, czy chcesz coś zmienić w swoim życiu, czy nie. Jeśli jest ci wygodnie tak jak jest to super, ale jesli cię coś martwi, a ty ciągle narzekasz, chodzisz przygnębiony, nie wiesz jak sobie poradzić, twoje problemy cię przytłaczają, sąsiedzi wkurzają, szef irytuje.......a mimo to nie spróbowałeś, nie odważyłeś się i nie podjąłeś wysiłku, by przebrnąć przez ten tydzień zmian, to znaczy, że jesteś jak stary naiwny gramofon, który siedzi samotnie zakurzony na strychu w nadziei, że jeszcze przyjdzie na niego czas, ktoś go odnajdzie, odkurzy i zacznie używać! Bzdura! Tak się nigdy nie stanie! Dlaczego? Dlatego, ze zapomniałeś o najważniejszej rzeczy! - zapomniałeś o sobie!
Mówisz, a gdybym tylko miał inną pracę, to na pewno byłoby inaczej, albo większe mieszkanie- to rozwiąże każdy mój problem, albo gdybym tylko to i tamto. Warunkujesz swoje sukcesy i swoje szczęście i zapominasz, że nic ani nikt nie da ci szczęścia dopóki, dopóty ty sam nie będziesz szczęśliwy ze sobą. Bardzo często o tym zapominamy w ferworze codziennych zmagań. Nie nawidzimy nowych rzeczy i jesteśmy strasznie leniwi, żeby wprowadzić zmiany. Mówimy, o też chciałbym tak wyglądać jak on. I "on" mówi: dobrze, pomogę ci, pokażę ci jak ja to robię, aby tak wyglądać". Poczym pokazuje zestaw ćwiczeń - i dodaje jeszcze jeden warunek! "ON" mówi, musisz to robić codziennie! A co ty na to? O nie! codziennie, to niemożliwe, nie dam rady, to zbyt męczące, a twój zapał opada jak mgła po wschodzie słońca. Widzisz, tacy właśnie jesteśmy. Wcale nie chcemy zmian! Paraliżuje nas strach i to nie przed czymś nowym. Nie boimi się nowego. Kobieta, która idzie poraz pierwszy rodzić dziecko, nie boi się, bo nie wie, czego ma się bać. Ale za drugim razem, wie z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Nowa idea, ćwiczenia fizyczne, nowe nawyki, codzienny wysiłek w zmianę osobistą... Nie, nie boimy się tego. Nikt nie boi się nieznanego. Ale to, co nas paraliżuje, to utrata znanego. O Boże! teraz zamiast leżeć przed TV, będę musiał ćwiczyć, albo pojawia się w głowie głos, nie rób tego, to cię przerośnie, wykończy, będziesz musiał zrezygnować z wielu rzeczy, lepiej bądź gruby taki jak jesteś..... Tego właśnie się obawiasz! - utraty znanego, swojego pudełka komfortu, spoza krórego nie chcesz wyścibić nosa. Wolisz ponarzekać i znaleźć kilka osób, które ponarzekają z tobą, niż uświadomić sobie, że czego się boisz, z czym nie chcesz się zmierzyć, to TO kontroluje ciebie! Nic się nie zmieni, jeśli Ty sam o tym nie decydujesz. Jesli nie wejrzysz w głąb siebie i nie uświadomis sobie, że każdego dnia spotyka cię szczęście. Że ty jesteś szczęściem. Z wieloma rzeczami zbyt bardzo się identyfikujemy. A przecież te rzeczy nie warunkują naszego szczęścia. Pamętam jak byłam w liceum, mówiłam o sobie że jestem Anna P, i żyłam z taką identyfikacją, dopóki nie zmieniłam nazwiska. Teraz już nie identyfikuję się z tamtą Anna, choć nadal nią jestem. Dlatego zastanów się kim ty jesteś? Czego pragniesz, czy żyjesz tak jak pragniesz, a jeśli nie, to czy podejmujesz działania by to zmienić, czy tylko liczysz na to, że ktoś zrobi to za ciebie? No właśnie, to jest kluczowe pytanie...
Dlatego jestem bardzo bardzo dumna z każdego, kto spróbował zrobić cokolwiek z proponowanych przez 7 dni ćwiczeń. Bo one wszystkie skłaniały do refleksji nad sobą i były wyzwaniem, jakie przed każdym z nas stawia życie. Albo będziemy gotowi się z nim zmierzyć i świadomie je przyżywać dostrzegająć piękno w nas samych, albo przeżyjemy je zupełnie nieświadomi tego, ze sami wyznaczamy ramy i układamy definicję naszego szczęścia. Te 7 dni miało ci pokazać, w jaki sposób możesz dokonywać zmian, aby Twoje życie zaczęło naprawdę! się zmieniać! Ale jest tylko jeden warunek! Jeden - nikt nie zrobi tego za Ciebie.....
Główną bohaterką bloga jest śp. niezwykła Marysia, która pomimo lekoopornej padaczki, małogłowia,licznych naczyniaków,znacznej skoliozy oraz wrodzonej wady przepony i stopy.. była cudownym dzieckiem, który odmienił moje życie. Blog jest poświęcony głównie Marysi, jak również innym ciekawostkom. Celem bloga jest wsparcie psychiczne i merytoryczne dla rodziców zmagających się z traumą choroby dziecka. MARYSIU! Ty nauczyłaś nas kochać w sposób, w jaki kocha tylko BÓG!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz