To naprawdę oryginalny pomysł na prezent dla kogoś bliskiego, nawet dla Pani przedszkolanki czy nauczycielki w szkole;) Ona robi naprawdę cuda i nie tylko w formie aniołków!
A oto moje pazurki:)
Rozmawiałyśmy o wszystkim..... Nie dało się nie tykać tematu Marysi, ale ja naprawdę uwielbiam o niej rozmawiać:) Rozmowa nasza zmieniała natężenie i tematykę niezwykle szybko, ale po prostu nie mogłyśmy się dogadać:) Los naprawdę stawia na naszej drodze zawsze odpowiednich ludzi;)
Rozmawiałyśmy o tym co ludzkie, co jest nam bliskie o szczepieniach dzieci, rodzinie, pasji, i tym co dalekie oraz o tym, że wciąż jest tak wielu ludzi cierpiących, użalających się nad własnym losem. Naszła mnie taka reflaksja. Widzicie, ludziom się wydaje, że człowiek zmagający sie z cierpieniem powienien się z nim tak długo utożsamiać, jak wskazuje na to - no właśnie co? przyzwoitość? Czy to znaczy, że człowiek po stracie pracy ma czuć się nieudacznikiem tak długo, aż nie trafi mu się jakiś strzał w 10? A może człowiek po stracie najbliższej osoby powienien użalać się przez rok? - bo co ? Bo takie są zwyczaje? Nosić się na czarno bo tak przystoi? Bo co inni powiedzą? Co za obłęd! Często wydaje nam się, że osoba, która znalazła się na życiowym zakręcie, powinna być przygnębiona, zapłakana, smutna, opuszczona, rozżalona, rozgoryczona, osamotniona, i tak w nieskończoność, bo przecież temu, komu przytrafia się tragedia tak właśnie powienien się czuć? Tak myśli większość i ma rację, tak faktycznie czuje się człowiek, który odgrywa główną rolę czarnego scenariusza swojego życia. Wolno mu płakać, bo łzy obmywają krwawiącą duszę, wolno mu wrzeszczeć, bo wyrzuca z siebie ból, wolno mu tęsknić, bo przecież kochał, ale jest coś , czego mu NIE WOLNO! nie wolno mu w tym trwać, tylko dlatego, że ktoś, lub coś od niego tego oczekuje!, Człowiek ten wręcz przeciwnie, musi podnieść się szybciej, niż inni się tego spodziewają, musi przejść przyśpieszony kurs naprawy krwawiącego serca w efekcie wewnętrznego procesu zrozumienia, że jego celem jest żyć, doświadczać, poznawać, rozwijać się, kochać. Ale każda z tych rzeczy przemija i człowiek Świadomy rozumie, że należy uszanować decyzję duszy, która go opuściła. Że każda dusza wstępując w ciało pozostaje w nim tak długo, dopóki nie doświadczy tej części Boga, której chciała, poczym powraca do źródła najczystszej miłości. I właśnie tego nauczyła mnie Marysia. Dlatego płaczę, by oczyścić serce, tęsknie, bo kocham, cierpię, bo zostałam sierotą, ale jestem wdzięczna, że była tak blisko, że była moja, że dała mi wszystko by wzrastać, by się obudzić z letargu i odczuwać szczęście każdego dnia, bez względu na to, co ktoś o mnie pomyśli, bez względu na ludzkie oczekiwania i opinie, bez względu na wszystkie inne stawiane warunki. Jestem szczęśliwa, bo Marysia nauczyła mnie jak się podnośić, kiedy upadałam, jak czuć radośc, gdy serce krwawiło, jak się uśmiechać, gdy w oczach odbijał się strach. Dzisiaj potrafię się podnieść i iść dalej.
Dziękuję Marysiu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz